czwartek, 14 lutego 2019

Bez tytułu 52


Są dni, kiedy bardziej niż w inne, odczuwa się przeszłość. Chwała jeśli to przyjemne i dobrze chwile - takie trzeba mocno trzymać w duszy i nie puszczać ich, bo w ciemne dni są najjaśniejszymi latarniami. Ale w mojej małej "ciemności" nie widzę tych światełek ulgi. Dzisiaj dręczą mnie zgoła odmienne uczucia. A Wam życzę, by było takich jak najmniej. 



***
Każdego dnia,
choć patrzę na nowo
na cały świat,
ucząc się nowych prawd,
nie zmienię dawnych lat.

Szukam nowych dróg,
map, które może napisał dla mnie bóg,
może jeśli na nową ścieżkę trafię,
przeszłość nabierze nowych znaczeń,
ale nawet przyszły czas,
nie zmieni przeżytych już lat.

Choć nowe-stare twarze,
w pewien sposób strzegą marzeń,
i bezpieczny mógłby być ten czas,
przełykam wciąć goryczy smak,
bo nic nie zmieni minionych lat

niedziela, 6 stycznia 2019

Bez tytuły 51 albo "Pociągowy Tryptyk z rozmyślań o 6:08"


Po ledwo przespanej nocy i braku naparu bogów jakim jest kawa tuż przed piątą, zapowiadał się naprawdę ciężki dzień i poniekąd taki był. Śnieg za oknem, ta wszechobecna biel i odpowiednia muzyka w uszach potrafią uratować sytuację... 
Przynajmniej na moment, świat łagodnieje...


***
Infinite dreams …
w uszach,
w rękach książka;
Zamieram, gdy ktoś w przedziale,
pachnący tobą przechodzi obok.
I znów nie wiem co czytam,
Papier intensywniej liże palce;
czuję każdą chropowatość.
Ciemność za oknem, głębsza niż zwykle.
We all got ...
Uspokaja biały śnieg
i mimo, że mróz,
i used to ride ...
teraz się nie boję, a nawet uśmiecham;
i ta wierza z ciemności,
mdławym złotym światłem się odłsania,
aż coś drgnęło w środku i choć nie wiem co
waitin’ for me ‘round the corner oh no no...



***
Uśmiech,
choć nic dobrego za nim teraz nie ma,
rzucony na spotkanie tchnienia dworca.

Tłum ludzi dookoła,
za moment będzie znowu pusto,
choć nie odwrócę się, by sprawdzić.

Oczy piekące, zmęczone, sennie wpatrują się w mętny świat.
Myśli gubią smycz, biegnąc gdzieś w mrok poranka.
Ciężki oddech, gdy mróz otula drżące ciało;
i przez chwilę chcę krzyczeć, choć nie wiem dlaczego.

Machinalnie ściskam dłoń w pięść,
gdy patrząc na innych znów uświadamiam sobie,
że inaczej jest niż tego chcę.




***
Idę, ale choć obudzona,
wciąż nieprzytomna,
stawiam chwiejne kroki na znany szlak.
Prowadzi mnie ta druga ja.

Słyszę obłąkańczy śmiech,
gdy w uszach ktoś każe biec.
Nie czuję strachu,
a choć mówca pewnie ma rację,
twierdzę, że to tylko zmęczenie,
małe, niewinne złudzenie.
Znów ten głos,
When i say „go”...
a wtedy coś we mnie się rwie
i zdaję sobie sprawę,

że cały czas śmieję się ja.

Bez tytułu 54

*** Każde słowo, a może i gest, nawet jeśli tylko cię głaskam, wciąż to nie jest to co trzeba,  zamiast tego jestem hukiem ka...