niedziela, 2 grudnia 2018

Personifikacja



Kolejny już raz patrzyła jak odchodzi.

Kiedyś jej duszę przepełniała gorycz, a serce ból, kiedy spoglądała na jego oddalającą się coraz bardziej sylwetkę, póki ta całkiem nie znikła gdzieś za kolejnymi zakrętami, pośród tłumu. Każde takie odejście oznaczało koniec i brak możliwości powrotu, przerywając tym samym wszelkie plany i odbierając już na zawsze możliwość stworzenia czegoś niezwykłego tu i teraz.

Wiedziała co prawda, że nie odchodzi na zawsze, że niewątpliwie już wkrótce powróci i na nowo rozjaśni jej twarz uśmiechem, jednak wtedy nie miało to najmniejszego znaczenia. Każda chwila rozstania przepełniona była żalem do tak szybko płynącego czasu.

Nie mogła zaprzeczyć, że bywały dni gdy czekał, a ona go ignorowała i niewzruszona trwała nad swoim zajęciem, dopiero całe godziny później uświadamiając sobie jaką cenną okazję zmarnowała. Wtedy przyrzekała sobie wykorzystać każdą następną okazji. I gdy tylko nadchodził czas spotkania, radośnie wybiegała mu naprzeciw.

Zdarzały się też dni, gdy to ona pełna nadziei czekała, by spędzić z nim chociaż pięć minut. Czasami musiał minąć tydzień, a nie raz więcej, by znalazł czas uśmiechnąć się do niej przyjaźnie, jak to zwykł czynić z daleka i poświęcić jej odrobinę swojego czasu. Czekała wtedy cierpliwie, z lekką dozą niepokoju czy wręcz lęku, nie bojąc się o fakt kolejnego spotkania ale o jego miejsce w czasie. Własnie ta myśl, że spotkanie jest pewne nieco ją uspokajała.

Teraz było inaczej. Minęły lata odkąd była tamtą dziewczyną. I choć nie przyznała tego głośno, nie przestała tęsknić, tylko nie rozdziera to jej serca codziennie od nowa. Nauczyła się ze spokojem  przyjmować sposób istnienia rzeczy wokoło niej, tak więc z nieco smutnym, ale wciąż uśmiechem na ustach patrzyła jak odchodzi.



Tak właśnie wygląda w większości przypadków zachód słońca moimi oczami. 

piątek, 23 listopada 2018

Być czy nie być


“Don't know what's going on
Don't know what went wrong

/Three Days Grace/

Czasami błogosławimy czas, w którym dzieje się coś niespodziewanego. Zmieszanie, ciepełko łechcące mile ego, ale odmowa, nie wprost, ale jednak. Potem cisza, koniec tematu, czyli to był żart. I luz. Jakoś to nawet nie rusza. Potem pisze raz, drugi, odpisujesz. I o dziwo jest lepiej niż można było się spodziewać. Hej, chyba w końcu z kimś rozmawiasz. Duma, radość, ale zadajesz pytania w starym stylu, nie oduczyłeś się manipulować rozmową w internecie. Ciekawe czy mają tego świadomość. W każdym razie, dostajesz odpowiedzi jakich się spodziewasz. W sumie miła „zabawa”, nadal jeszcze umiesz podtrzymać konwersację, więc jak ma nie być miłe? Ale potem przypominają się wszystkie wtopy, ludzie, którzy się tylko bawili, albo po prostu nie brali na poważnie, nudzili się szybko, nie myśleli o konsekwencjach. Przypominasz sobie jak teraz wygląda Twoje życie i zaczynasz się zastanawiać czy nie przerwać tego zanim będzie za późno. Czy w ogóle zaufać...
Bo czasami jest tak, że wydaje się układać wszystko niemal idealnie, ale to tylko złudzenie, cienka wierzchnia warstwa, kruchy lód a pod spodem rwąca rzeka niebezpieczeństw przykrości i rozczarowań.


***
W co należy wierzyć?
Czy odbicie w lustrze jest prawdą,
Czy tylko jedną z tysięcy jej wersji?
Czy zapamiętując historię już zmieniłam pamięć o niej?
Czy rozważając możliwe opcje, pomijam tę właściwą?
Które tak, a które nie należy sobie dziś powiedzieć?
Kiedy wreszcie przyjmując stan rzeczy będzie to oznaczać jego akceptację?
Brak działania też jest działaniem, więc co mam zrobić, by naprawdę nie robić nic?
Jak nie podjąć złej decyzji?
Czy o to właśnie chodzi?
Nie by żyć, a przetrwać ten dzień?

czwartek, 22 listopada 2018

Sen


Nie za bardzo wiedziała czego może chcieć, właściwie to w ogóle, ale może przez to ją w pewien sposób intrygował.

Oczywiście, nie zwróciła na niego uwagi, bo był jak to się mówi „zabójczo przystojny”, co to, to nie. Owszem nie był brzydki, ale ona opisała by go raczej jako przeciętnej urody. Wyższy od niej o głowę co najmniej, jasny szatyn. Mimo tego, że patrzył jej w oczy, nie zdołała zapamiętać ich barwy. Chyba były piwnobrązowe. Z dala dało się poznać jego sylwetkę przez płynny, wręcz taneczny sposób poruszania się pomiędzy ludźmi, którzy przy nim przypominali raczej toporne automaty aniżeli żywe istoty. Pierwsze na co przykuło jej uwagę to zapach – ciekawy, w pewien sposób... inny. Nie potrafiła połączyć go z niczym jej do tej pory znanym. To w nim również, w brew temu co dziewczyny czytające takie opowiadania mogły by sądzić, nie było oszałamiające, jak w przypadku młodzieńców z filmowych kadrów. To było coś świeżego, ożywczego jak cytrusy albo letni deszcz, może z odrobiną piżma, absolutnie nie duszące i nie rzucające się zmysłom na spotkanie, ale specyficzne na tyle, by przykuć uwagę. Nie była pewna, zresztą to nie było istotne, choć dla niej po część definiowało człowieka.

Wpadł na nią gdzieś na mieście, chyba w pobliżu deptaka koło rzeki. Dosłownie wpadł, po czym jak gdyby nigdy nic zagadał ją. Przeszli się kawałek razem, potem zniknął. Kiedyś była gotowa przysiąc, że takie spotkania mają miejsce jedynie w nudnych komediach romantycznych. Wszystko działo się na tyle szybko, że po fakcie nie była w stanie powiedzieć o czym właściwie rozmawiali. Zostawił ją lekko oszołomioną, z bijącym mocniej sercem, ale jak to ona, dała radę bez problemu przejść nad tym do porządku dziennego.

Jakiś czas później spotkała go znowu. Chyba próbował być zabawny, ale zamiast tego zrobił jej krzywdę. Żartował sobie, w sposób jaki kiedyś mieli w zwyczaju niektórzy chłopcy ze szkoły. Potem, myśląc zapewne, iż to również będzie zabawne, chwycił za koronkę i pociągnął mocniej, przypominając tym samym te wszystkie „złe razy”. Prosiła by przestał. Nie zrobił tego do momentu, w którym zaszkliły jej się oczy, a głos stał się bardziej zduszony. Potem spojrzała na niego zimnym wzrokiem i każąc więcej się do niej nie zbliżać, odeszła szybkim krokiem.

Gdy już zeszła z niej złość, zaczęła żałować pochopnych słów. Popełnił błąd, zranił ją, ale... no dobrze, zachował się jak głupiec i cham, jednak był gotowa mu to tym razem wybaczyć, tak bardzo ją zaciekawił. Rozmyślała nad tym spacerując po centrum handlowym i już miała do niego pisać, gdy usłyszała go za plecami. Zaskoczył ją i zirytował pojawiając się jakby kilka dni wcześniej nie miało miejsca tamto przykre zdarzenie. Nie miała zamiaru przyznać się, że mimo wszystko cieszy się z ponownego spotkania, nie otwarcie. Stwierdziła, że wystarczy brak niechęci w jej oczach.
Bardzo podekscytowany, kazał się spieszyć chcąc jej coś pokazać. Miał na sobie białą, wymiętą koszulkę, wystającą spod szarego płaszcza. Szalik, chwilę wcześniej niedbale zarzucony na szyję, teraz spoczywał w jego dłoni. Próbował stać spokojnie, ale cały drżał. Poganiał ją, żartując sobie ze ślimaczego tempa jej ruchów. Udając zirytowaną, choć nie do końca, dokończyła pakowanie by wstać i drżąc w środku równie mocno jak on za zewnątrz, dała mu się pociągnąć za rękę, by w pędzie wybiec z centrum...


Czasami śnią się takie dziwne, zlepki wspomnień. Nie rozpoznając twarzy, która i tak ginie po przebudzeniu. Rozpoznając uczucia, nie wiedząc skąd. Ale wspomnienia pozostają :) 

środa, 12 września 2018

Nie zawsze ma się szczęście 8

Głowa bolała ją jeszcze kilka, dłużących się w nieskończoność dni. Na domiar złego przy choćby odrobinę większym wysiłku pojawiały się uciążliwe mroczki przed oczami. Mimo tego nie wspomniała rodzinie słowem o nocnej eskapadzie. Po wszystkich tych przejściach sprzed roku, sprawy znów by się pogorszyły. Nie chciała wracać na bezsensowne terapię, ani szukać nowych znajomych, by jak to określił jej ojciec "zacząć od nowa". Nade wszystko ceniła sobie tę ciszę, a nawet pustkę w sercu; przynajmniej nie musiała przed nikim udawać.

Kilka miesięcy wcześniej, wujostwo zaproponowało wyjazd nad morze, by razem z kuzynką odpoczęły w innym klimacie, czy uprzyjemniły sobie czas jak to bliskie sobie rówieśniczki. Z niechęcią przystała na propozycję, głównie żeby uspokoić rodziców. Zakładała, że trochę pospacerują, poleżą na plaży - przecież nie może być tak źle. Było jeszcze gorzej.
Jej towarzyszka stanowiła w tamtym okresie jej kompletne przeciwieństwo. Pełna życia i niekończącej się radości wciąż znajdywała coraz to nowsze miejsca, w które mogły by się udać zabawić się, poznać Kogoś... Sądziła, że to wspaniały pomysł na zasklepienie zadry w sercu kuzynki. Ta z kolei nie miała siły się opierać jej niekończącym się pomysłom. Zdecydowanie zmęczyło i dodatkowo przygnębiało tłumaczenie, że to nie zadziała. Przypominało tylko chwile, w których nie musiała tłumaczyć w nieskończoność by zostać zrozumianą; Jego oczy...
W ciągu dwóch tygodni pięknej słonecznej pogody z pewnością grała lepiej niż niejedna aktorka, by nocami tłumić płacz w poduszce.
Z ulgą odetchnęła, gdy nareszcie wróciła do domu i mogła odkleić z twarzy pozorną radość.

Zmyła goniące ją wspomnienia pod zimnym prysznicem. Nie znosiła tego, ale ostudzenie myśli było chwilowo najlepszym lekiem, po tym jak na kilka dni zaprzestała spacerów.

Każdy ma takie wspomnienie, do którego wciąż wraca mimo upływających lat, a ono nie zamierza zblednąć i pozwolić żyć dalej. Taki czyn który poniósł za sobą zbyt wiele, zbyt trudnych do sprostania konsekwencji. A mimo śladów jakie pozostawia, wspomina się je dobrze.
Siedział na szczycie dachu, obserwując leniwie zachodzące słońce nad pędzącym miastem. Tego papierosa nie odpalił, choć przeszło godzinę wcześniej wsadził w kącik ust.
Kiedy zmieniasz bieg czyjejś historii, jednocześnie jakby łapiesz rozsypujące się jego fragmenty jak okruchy szkła. Nie miał w mocy złożenia ich i oddania w całości właścicielowi. Przeszłości nie da się tak zmienić. Można tylko obejrzeć kawałki i na ich podstawie ułożyć komuś mapę, choć cenna wskazówka nie gwarantuje szczęścia, daje czas. A czy to nie to samo...?

piątek, 7 września 2018

Bez tytułu 50


Sny potrafią być niezwykle inspirujące ...


***  DZISIAJ ŚNIŁAM CIEBIE  ***

Raz po raz uciekam przed Tobą,
nim ostrze wydarzeń kłamstw pajęczynę przerwie,
by po lękach w polu szumiących
znów w cierpienia powrócić miejsce.

Choć poznaję tę twarz - poważną lecz z lekkim uśmiechem
i dobrze wiem co dalej będzie,
gdy z oczu twych czytam żeś przejrzał mnie
jak ja ciebie, przyzwolenie na dalszy bieg spraw
daję spokojnym skinieniem.

Prowadzimy grę bez zasad, bo skrupułów w sobie nie masz,
a słowa litość, dla mnie nie znasz, mimo to
ciekawa wciąż jestem ile pomysłów masz dla mnie jeszcze,
więc ryzykuję znowu głową śląc Ci znak zgody i pokoju...





***
Zbyt wielu jest ludzi
oczekująch na odpowiedzi,
zbyt wiele jest słów
nie wartych wypowiedzenia.
Decyzji przybywa,
a czas wciąż ucieka.

Co noc te same historie
choć innymi obrazami pisane,
przypominają zbyt wiele
niewłaściwych kierunków obranych.

Przeżywać po raz kolejny
te same błęd,
oglądać twarze, których nigdy więcej
nie zobaczę.

Każdy ma swoje fatum;
szkatułkę w duszy podróży,
jak puszkę pandory
- otworzysz wieko
i ból powróci.

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Bez tytułu 49, list do samej siebie


***
Wciąż się czeka,
przełyka z trudem minuty
ciszą pisane
obojętnością na twarzy
z trudem wypisane.


Są takie noce, kiedy siedzi się płacząc albo klnąc i pluje w brodę za czas przeszły. Zabrzmi jak wypracowanie na język polski, ale popełnianie drobnych głupstw jest przecież rzeczą ludzką; tylko dlaczego czasem to trochę boli. Bycie sentymentalnym to chyba najgorsza część mnie. 

Słucham muzyki z filmu "Mulan", z tej sceny gdy decyduje się opuścić dom i walczyć. Wiem, że to tylko bajka na podstawie chińskiej legendy o Hua Mulan, ale chyba każdemu czasem przydała by się wiara i odwaga jaką miała w sobie ta dziewczyna. 
Dobrze było by nareszcie zmienić coś w tym kole historii zawodów. 

Nie raz zaboli
dźwięk samotności,
gdy z tajemnicami za rękę
będziemy szli przez miasto.

Każda chwila, gdy zagryza się
w niepewności wargę
i szybsze tętno, melodia serca,
to składana nadziei przysięga.


sobota, 26 maja 2018

Bez tytułu 48


***
Z mrozami nadeszła opowieść
sprzed wieków
o martwym - żywym człowieku

Siedzisz i czekasz otępiały
gdy u twych wrót
stoi od dawna zapomniany bóg

Ogień w palenisku cicho trzeszczy
domagając się
nowych opowieści

Wpuść boga do siebie
siądzie obok ciebie
ożywi na nowo stary świat.


***
Mroczne dźwięki harfy
tańczą laleczki z porcelany
na sznureczkach cienkich
wszystkie się trzymamy

Nie ma chłodu, ni gorąca,
żyje w nas smutna melodia
z dłoni bezmyślnych płynąca

Każdy takt zbliża ku końcowi,
odstawione na półkę
przykryte kurzem, za szklaną taflą
patrzące jak inne teraz tańczą.

piątek, 25 maja 2018

Nie zawsze ma się szczęście 7


Ocknęła się dwie godziny później, miał tylko nadzieję, że jeszcze nie zaczęli jej szukać, gdyż mogły wyjść z tego poważne kłopoty.
Siedząc na gałęzi jednego z drzew obserwował, jak rozmasowuje obolałe od upadku mięśnie i głowę. Doszedł go cichy jęk bólu, gry rękoma przejechała po wielkim guzie, którego sobie nabiła. Powoli poszukał ścieżki na górę, by jak najszybciej wrócić do domu. Przerażenie, które nakłoniło ją do ucieczki, teraz zastąpiła chęć jak najszybszego znalezienia się w miękkim łóżku.

Kiedy spokojnie dotarła do domu, wspiął się na dach pobliskiego domu, by tam zastanowić się co ją tak przestraszyło. W złości omal nie skruszył komina, o który się opierał, gdy dotarło do niego, że najpewniej to on był przyczyną ucieczki. Musiał go spostrzec, a on zamyślony nie zdawał sobie z tego nawet sprawy. Musiał zacząć bardziej uważać na to jak postępuje. Miał tylko czuwać nad biegiem życia, a nie mieszać się w nie.
Na odchodne zerknął tylko przez okno do jej pokoju. Widząc jak z trudem wyczesuje liście ze złocistych loków, uśmiechną się pod nosem.

Mimo potwornego zmęczenia, pogrążona w plątaninie myśli, nie potrafiła zasnąć przez większość nocy. Sen zmorzył ją dopiero nad ranem, gdy niebo powoli zaczynało się rozjaśniać paletą pomarańczy i różu.
Śnił jej się ten chłopak, którego twarz tyle razy już namalowała. Szedł za nią cicho prosząc by zawróciła, ale ona nie słuchała. Ziemi osunęła jej się spod nóg, ale zamiast spać poszybowała w górę lekka niczym piórko. Opuścił ją wszelki niepokój, a ciężar tęsknoty, który dźwigała na ramionach od tak długiego czasu, zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Roześmiana spojrzała w kierunku chłopaka. Stał kręcą głową. Coś krzyczał, ale nie słyszała co. Obróciła się i wtem spostrzegła nadlatujące olbrzymie czarne jak smoła ptaszyska. Ich dzioby pełne były ostrych zębów, lśniących i gotowych by rozszarpać ją na strzępy. Pióra musnęły ją po twarzy, a niebo spłynęło szkarłatem, gdy z krzykiem otworzyła oczy.
Była mokra od potu, a serce biło jej jak oszalałe.
Wzięła kilka głębokich oddechów próbując się uspokoić.
Zegarek na stoliku obok wskazywał godzinę dziewiątą ,gdy postawiła bose stopy na chłodnej podłodze.
Mimo niechęci do codziennego wstawania, dzisiaj perspektywa poleżenia jeszcze choćby kilku minut dłużej nie wydawała się zachęcająca. I tak nie mogła by ponownie zasnąć.

Patrzył na wschodzące słońce przebłyskujące nieśmiało spomiędzy chmur. Czuł, że względny spokój wkrótce zostanie zakłócony przez przeznaczenie domagające się rekompensaty za tamten feralny wieczór. Równowaga musi zostać zachowana, wiedział że nie może w nieskończoność przeciągać tej gry.

Nie zawsze ma się szczęście 6 - czyli być odpowiedzialnym

Mimo braku pełni, księżyc srebrnym światłem oświetlał drogę, tak że nie potrzebowała latarki, którą mocno, jakby w niepewności ściskała w dłoni. Widziała prawie wszytko, ale kawałek metalu i żarówka, nawet jeśli nie zapalona, dodawały jej otuchy. Po wydarzeniach z nocy, gdy zobaczyła Go po raz pierwszy, straciła większość pewności siebie na nocnych spacerach. Nie czuła się już tak bezpieczna, a mimo to teraz zmierzała w kierunku lasu.

Szedł spory kawałek za nią, z niezadowoleniem wypisanym na twarzy. Nie podobało mu się to, ale po przemyśleniach poprzedniego wieczoru, postanowił złamać obietnicę daną sobie kilka lat wcześniej i ten ostatni raz rozpiąć skrzydła nad kimś jeszcze. Pamiętał jak bardzo cierpiała, gdy umierała, pamiętał jej ostatnie słowa, "Nie boję się".
I wtedy zmienił bieg historii życia...
W obliczu całego świata jedno życie nic nie znaczy, ale dla najbliższego otoczenia jedno życie jest wszystkim. Całą nadzieją, planami i marzeniami; kilka lat więcej to nowa szansa, a on postanowił ją ofiarować wraz z całymi konsekwencjami, bez względu jak bolesne miały się potem dla Niej okazać. Deklaracja odwagi, gdy leżała w jego ramionach oddając swoje ostatnie tchnienie, sprawiła że nagiął zasady. Czasami gdy wspomnienia stawały się zbyt trudne do przełknięcia, zaczynał żałować podjętej decyzji - przywiązanie to ludzka rzecz, a jednak go doświadczył.
Tak pogrążony w rozmyślaniach, nie zauważył jak skręciła w las, momentalnie tracąc ją z oczu.
Zorientował się w momencie, gdy usłyszał krzyk.

Serce waliło jej w piersiach tak mocno, że czuła jak niemal uderza o żebra. W gardle miała wielką gulę strachu. Lubiła odgłosy nocy przepełnione zapachem drzew i kwitnących traw. Jednak tym razem się bała. W pewnym momencie wydawało jej się, że widzi cień podążający za nią. Przyspieszyła więc kroku skręcając przy tym ze ścieżki między drzewa. Postanowiła odbiec kawałek dalej by ów postać straciła ją z oczu. Księżyc nie oświetlał drogi już tak przyjaźnie jak kilkadziesiąt minut wcześniej i wtedy nagle straciła grunt pod nogami. Przez chwilę poczuła się lekka, krzyknęła zaskoczona, a potem twardo wylądowała na ziemi, spadając z kilkometrowego uskoku, tracąc przy tym przytomność.

Ruszył biegiem w stronę z której doszedł go krzyk. W myślach skarcił się za brak koncentracji. Był niemal pewien, że w tak spokojniej okolicy nie może stać się nic złego. A jednak...
Nie mógł jej znaleźć, dopóki sam omal nie wpadł w dół.
Ostrożnie zszedł starając się przy tym nie naruszyć żadnego kamienia, który mógłby zrobić dziewczynie dodatkową krzywdę.
Nieprzytomna, ale oddycha, brzmiała jego diagnoza. Nie za bardzo wiedział jak powinien postąpić. Nie mógł wezwać pomocy - za dużo pytań.
Samej pozostawić także.
Usiadł więc na ziemi obok, kładąc sobie jej głowę na kolanach i otulając czarniejszymi niż noc skrzydłami...

czwartek, 24 maja 2018

Nie zawsze ma się szczęście 5

Zdecydowanie muszę popracować nad tytułami... To najtrudniejsza część pisania :) 


Siedział, jak zawsze, na dachu jednego z bloków obserwując gwiazdy na ziemi - migoczące światła lamp. Pozwalał myślom płynąć swobodnie w różnych kierunkach, jednocześnie obracając w dłoniach  zapalniczkę. A potem pojawiła się iskierka wspomnienia, gdy zawiał zimny wiatr niosący ze sobą deszcz. Kiedyś na dach zabierał Ją ze sobą...

To był ich pierwszy wspólny spacer pod niebem, gdy jesienny wiatr sprowadził żagle chmur nad miasto. Nim minął kwadrans, ściana deszczu przesłoniła widoki. Narzucił im nad głowy skórzaną kurtkę, ale nic to nie dało. Przemoczeni do suchej nitki, dygocąc z zimna, wpadli ze śmiechem do Jej mieszkania. Potem rozmawiali niemal do białego rana, Ona w piżamie z hello kitty, on w wygrzebanym ze strychu dresie. Zasnęła w pół zdania z głową opartą na jego kolanach.
To była jedna z najszczęśliwszych chwil jaką przeżył. Tak prosta i ludzka.
Stało się to ich cotygodniowym rytuałem, aż w końcu...

Poprzysiągł sobie zapomnieć wszystkie wydarzenia z tamtego okresu. Chciał by było jak dawniej, choć wiedział, że jest to już niemożliwie - zbyt wiele rzeczy dookoła, a także w nim uległo zmianie. A teraz ta dziewczyna... przez nią to wszystko wracało.
Wyciągnął kolejnego papierosa z paczki i odpalił. Biała mgiełka poszybowała w noc. Musiał się skupić na znalezieniu rozwiązania tej mało komfortowej dla niego sytuacji...

Obudziła się z potwornym bólem głowy. Jej mama zawsze nazywała to "kacem moralnym"; ból spowodowany długim płaczem lub rozmyślaniem o mało przyjemnych rzeczach. Nie miała siły wstać, gdyż każdy ruch przyprawiał ją o mdłości. Jęknęła z niezadowolenia kiedy zadzwonił budzik, pacnęła go ręką po czym nakryła głowę poduszką, tym samym próbując odciąć się od reszty świata. Tego dnia nie zamierzała wychylić więcej nosa ze swojej bezpiecznej przestrzeni, lecz gdy tylko ból ustał zmieniła plany.
Wraz ze zmierzchającym słońcem, wyszła z domu w poszukiwaniu odpowiedzi. Przeczucie mówiło jej, że tak właśnie powinna. I tak nic nie straci...

Obserwując, jak wychodzi z domu, cicho zaklął pod nosem. Trzeba być naprawdę nierozsądnym by włóczyć się samemu po nocy, ale ta dziewczyna chyba lubiła wpadać w kłopoty. Może powinien jej na to pozwolić..?

Ratując ją tamtej nocy stał się jej prywatnym opiekunem. W myśl zasady "jesteś odpowiedzialny za to co oswoisz"; nie można komuś uratować życia by potem go zignorować. To jest deklaracja na całe jej życie...




wtorek, 22 maja 2018

Bez tytułu 47


Usiadłam, założyłam słuchawki i napisałam. Czasami koszmary dopadają nas nawet za dnia, czasami to wspomnienia. 
Gdzie jest ta cienka granica pomiędzy ignorowaniem, a poddaniem się otępieniu...? 
Polecam przy tym odpalić Rise Against - "Politics Of Love"


***

Siedzę statycznie, znów sama trwam w chaosie,
Ignoruję myśli i uczucia,
Sygnał w uszach wciaż dźwięczy wzywając S.O.S.
Lecz nie liczy się nic.
Zepchnij mnie z klifu miasta,
Nie mrugnę nawet okiem
Upadek jak w każdym śnie,
Nie mam się więc czego bać
Choć powinnam coś z tym zrobić, wciąż nie widzę sensu.

Wpadliśmy w pajęczynę misternych kłamstw
Otaczają nas bezsensowne założenia świata
Choć powinnam coś z tym zrobić, wciąż nie widzę sensu.

W głowie głosy krzyrzą S.O.S.
Czekają aż ktoś usłyszy mnie

Przełamaliśmy wszystkie granice, nie pozostało nam już nic
Wszystkie znane ścieżki zniszczył czas,
Brak drogi odwrotu, nasuwa pytania czy warto iść dalej

Powiedziałeś mi, że za późno na jaki kolwiek dobry ruch
Zamieniłeś życie w swoją błazeńską szachownicę
Nie chcę być dłużej tylko pionkiem w grze
I choć nadal sensu nie dostrzegam, muszę to zmienić

poniedziałek, 21 maja 2018

Bez tytułu 46


Rzadko bywa jak w bajkach. W sumie prawie wcale. 
Czasami jednak zdarzają się momenty, w których jesteśmy niezwykle blisko własnej zaczarowanej historii, choć potrafi się to wydawać absurdalne.





***
Biały sufit nad głową,
w której różowe słonie chodzą,
jak wiatr miękko włosy głaszcze,
dusza tak lekka, że znowu zaśnie.

Sen bez koszmarów mnie nawiedza,
oddech się w spokojny zmienia.
Gdy znów otwieram oczy,
radość choć nie pewna ciało wypełnia.

Cztery tysiące stóp nad ziemią
- te chwile kiedyś zbledną,
spadnę na ziemie, ale teraz ...

wiatr na białym suficie,
lepsze perspektywy pisze.






            ***
            Samotna jak nigdy wcześniej,
            jakby zdradzona,
            a przecież wiedziałam, że tak będzie.

            Znów winna sama sobie,
            patrzę smutno w ogień.

            Gdy nadzieja matką głupich,
            a wiara to kolejny gwóźdź do trumny.



piątek, 11 maja 2018

Bez tytułu 45

Odnoszę wrażenie, że wychodzę z dawnej wprawy, mimo iż codziennie staram się coś nabaziać...
Sami ocenicie, miłej lektury. 



***  komplikacje ***

to jak prosty spacer
w znanym od dawna kierunku
krok za kroczkiem, oddychając spokojnie
zagłębiam się w cudowną monotonię

od czasu do czasu budzę się z transu
i uśmiecham życzliwie do tych co stoją przy mnie

aż w końcu się potykam
i na nieznane ścieżki wpadam
czuję się jakbym znów nie umiała pływać
rozum posłuszeństwa odmawia

nadzieja na co nie wiem
ostatnia z desek ratunku
zaniesie mnie dokądkolwiek zechce
nie słuchając płaczu strachu


poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Bez tytułu 44


W dziwnych miejscach można tworzyć i nie mam tu na myśli toalety...

***

BIEGAMY ZA WŁASNYMI OGONAMI
W KOŁO JAK PSY SZUKAJĄ ZABAWY
MY SZCZĘŚCIA GUBIĄC SIĘ PRZY KAŻDYM ZAKRĘCIE
SZYBCY I WŚCIEKLI TO NIE TA BAJKA
ZAMIAST PRĘDKOŚCI I WIATRU WE WŁOSACH
MAMY UPIORNY RYK GONIĄCEJ CIEMNOŚCI
KIEDY WILK ŚNIEŻKĘ GONI
NIE MA DLA NAS CHATKI W ŚRODKU LASU
- SKACZESZ I LECISZ
GDY SKRZYDŁA WYRASTAJĄ
ALBO JESTEŚ IKAREM BO ZBYT WIELE CHCIAŁEŚ

czwartek, 29 marca 2018

Bez tytułu 43


Bawiąc się własnymi myślami...

***

CHWILOWO TO WKURWIAM SIĘ NA SIEBIE,
DOSŁOWNIE TONĘ W GNIEWIE,
CZUJĘ JAK TO MNIE DUSI,
PODSTĘPNYMI MYŚLAMI KUSI,
W BRZUCHU MAM MOTYLE,
OGÓLNIE JESTEM W PYLE.
NIE PŁACZĘ CZASEM KRZYCZĘ,
ROBIĘ INACZEJ NIŻ MYŚLĘ,
NIE LICZĘ, ŻE ODPISZE,
WIEM ILE MOGĘ, A MIMO TO WCHODZĘ W OGIEŃ.
WSZYSTKIM POWIEM, ŻE JEST OKAY
PŁYNĄCĄ PO CICHU TAMUJĄC KREW.
CZASAMI CZUJĘ WĘŻA W SWOIM WNĘTRZU,
CHOĆ SKRZYDŁA ANIOŁA POKAZUJĘ NA WIERZCHU.
ZWODZĘ WSZYSTKICH, ZWŁASZCZA SIEBIE
JESTEM W PIEKLE CZY MOŻE W NIEBIE...

wtorek, 27 marca 2018

Rozkminki



Dla kumpla z bólem serca i wszystkich, którzy zastanawiają się jak żyć... 

***

PATRZĘ I NIE WIDZĘ
CHODŹ CZEKAM WCIĄŻ NIE SŁYSZĘ
TYLKO BIAŁY SZUM I MORZE
BÓG CZY MOZARIN NIE POMOŻE
W TYM SZARYM BEZKRESIE SIĘ GUBIĘ
I CHOĆ PRÓBUJĘ TO WCIĄŻ NIE UMIEM
SZUKAM ODPOWIEDZI NA PYTANIE WIELU
JAK HAMLET STAJĘ CZASEM
KONTEMPLUJĄC MIJANIE
ZATRACAM SIĘ WE WSZECHŚWIECIE
BYĆ CZY NIE BYĆ MOŻE WIECIE

SKALECZENIE NA DŁONI WCIĄŻ PIECZE
GDY ŻYCIE POWIERZAM W INNE RĘCE
NA BARKACH CIĘŻAR JEST MNIEJSZY
CHOĆ ODDECH STAJE SIĘ CIĘŻSZY

W TYM ŚWIECIE DESZCZ POD PARASOLEM PADA
A WPAŚĆ POD RYNNĘ NA (NIE!)SZCZĘŚCIE ZMIAN NIE OZNACZA
TĘCZA TUTAJ SIĘ NIE POJAWIA
PO DRUGIEJ JEJ STRONIE NIE MA GARNCA
WIEDZ ŻE KTO PRAGNIE TEN GINIE
A BYĆ MARTWYM TO POWIEDZIEĆ ŻE SIĘ ŻYJE

poniedziałek, 19 marca 2018

Bez tytułu 42


Dzisiaj nabazgrane
może powoli się rozkręcę ... 
Ale dzisiaj króciutko 


***
Jeszcze mrozy rankiem czuję, 
zamiast rosy szron na drodze
resztki śniegu wciąż topnieją 
przedwiośnie mam w sercu.

Stokrotkami wyścielam duszę
wietrzę myśli poplątane,
w sercu staram się zakleić ranę,
na nowo spojrzeć na świat nad ranem.

Okna czyste jak szklane łzy,
śnią mi się kolejne dni.
Prymulki kwitną w mojej głowie,
chyba w sercu znów płonie ognień

Wypalam się szybciej niż kiedyś
Pełniej niż kiedyś chłonę powietrze
Jutro resztki popiołu zbierać możesz
Dzisiaj jednak jestem zimnym ogniem. 

środa, 14 marca 2018

Bez tytułu 41


Na długi czas zapomniałam jak się pisze. 
To jak zapomnieć, jak czuć. 



*** 

Siedzę w gwarze, nic nie słyszę,
w przód i tył się kołyszę.
Serce z lodu w piersiach bije,
czy kogoś obchodzi czy jeszcze żyję?

Jak z kamienia rzeźba twarda,
w środku krucha porcelana.
Ogień dawno wygasł w trzewiach zgasł,
pasji uczuć dobiegł czas.

Zimna ziemia go przykryła,
pożegnań mi odmówiła.

Teraz jej odmówię mojej krwi
- w rzece będę topić łzy.

Bez tytułu 54

*** Każde słowo, a może i gest, nawet jeśli tylko cię głaskam, wciąż to nie jest to co trzeba,  zamiast tego jestem hukiem ka...