piątek, 25 maja 2018

Nie zawsze ma się szczęście 6 - czyli być odpowiedzialnym

Mimo braku pełni, księżyc srebrnym światłem oświetlał drogę, tak że nie potrzebowała latarki, którą mocno, jakby w niepewności ściskała w dłoni. Widziała prawie wszytko, ale kawałek metalu i żarówka, nawet jeśli nie zapalona, dodawały jej otuchy. Po wydarzeniach z nocy, gdy zobaczyła Go po raz pierwszy, straciła większość pewności siebie na nocnych spacerach. Nie czuła się już tak bezpieczna, a mimo to teraz zmierzała w kierunku lasu.

Szedł spory kawałek za nią, z niezadowoleniem wypisanym na twarzy. Nie podobało mu się to, ale po przemyśleniach poprzedniego wieczoru, postanowił złamać obietnicę daną sobie kilka lat wcześniej i ten ostatni raz rozpiąć skrzydła nad kimś jeszcze. Pamiętał jak bardzo cierpiała, gdy umierała, pamiętał jej ostatnie słowa, "Nie boję się".
I wtedy zmienił bieg historii życia...
W obliczu całego świata jedno życie nic nie znaczy, ale dla najbliższego otoczenia jedno życie jest wszystkim. Całą nadzieją, planami i marzeniami; kilka lat więcej to nowa szansa, a on postanowił ją ofiarować wraz z całymi konsekwencjami, bez względu jak bolesne miały się potem dla Niej okazać. Deklaracja odwagi, gdy leżała w jego ramionach oddając swoje ostatnie tchnienie, sprawiła że nagiął zasady. Czasami gdy wspomnienia stawały się zbyt trudne do przełknięcia, zaczynał żałować podjętej decyzji - przywiązanie to ludzka rzecz, a jednak go doświadczył.
Tak pogrążony w rozmyślaniach, nie zauważył jak skręciła w las, momentalnie tracąc ją z oczu.
Zorientował się w momencie, gdy usłyszał krzyk.

Serce waliło jej w piersiach tak mocno, że czuła jak niemal uderza o żebra. W gardle miała wielką gulę strachu. Lubiła odgłosy nocy przepełnione zapachem drzew i kwitnących traw. Jednak tym razem się bała. W pewnym momencie wydawało jej się, że widzi cień podążający za nią. Przyspieszyła więc kroku skręcając przy tym ze ścieżki między drzewa. Postanowiła odbiec kawałek dalej by ów postać straciła ją z oczu. Księżyc nie oświetlał drogi już tak przyjaźnie jak kilkadziesiąt minut wcześniej i wtedy nagle straciła grunt pod nogami. Przez chwilę poczuła się lekka, krzyknęła zaskoczona, a potem twardo wylądowała na ziemi, spadając z kilkometrowego uskoku, tracąc przy tym przytomność.

Ruszył biegiem w stronę z której doszedł go krzyk. W myślach skarcił się za brak koncentracji. Był niemal pewien, że w tak spokojniej okolicy nie może stać się nic złego. A jednak...
Nie mógł jej znaleźć, dopóki sam omal nie wpadł w dół.
Ostrożnie zszedł starając się przy tym nie naruszyć żadnego kamienia, który mógłby zrobić dziewczynie dodatkową krzywdę.
Nieprzytomna, ale oddycha, brzmiała jego diagnoza. Nie za bardzo wiedział jak powinien postąpić. Nie mógł wezwać pomocy - za dużo pytań.
Samej pozostawić także.
Usiadł więc na ziemi obok, kładąc sobie jej głowę na kolanach i otulając czarniejszymi niż noc skrzydłami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez tytułu 54

*** Każde słowo, a może i gest, nawet jeśli tylko cię głaskam, wciąż to nie jest to co trzeba,  zamiast tego jestem hukiem ka...