sobota, 4 kwietnia 2015

Coraz mniej zrozumienia


(...)

Widok zimnych oczu ... z figlarną iskierką ciepła.
Jego oczy zmieniły się.

Nie odezwał się jednego dnia, drugiego, ani prze trzy kolejne. Aż w końcu nie wytrzymałam i gdy zamknęłam książkę z zamieram podejścia do niego, on siedząc tuż obok odezwał się.

W pierwszej chwili nie dotarło do mnie co powiedział.
- Co to za książka? - spytał ponownie, a iskierki w oczach zalśniły. A mnie coś trafiło. Dotarło do mnie co się wydarzyło przez ostatnie tygodnie. To było okropne. Znów poczułam. Zaczęłam płakać. Wysiadłam z autobusu, na przystanek oddalony o jakieś trzy kilometry od domu. Usiadłam na krawędzi chodnika i pozwoliłam łzą płynąć. Poczułam jak obejmują mnie czyjeś ciepłe ramiona.
- Co Ty mi zrobiłeś? - wychlipałam. - Dlaczego? - Nic nie powiedział tylko mocniej mnie objął. W tym uścisku było coś dziwnego, co dotarło do mnie dużo później.
- To za chwilę minie. - szepnął po dłuższej chwili milczenia, - Za chwilę znowu będzie normalnie...
- Normalnie to jest jak? - zapytałam i w tym momencie łzy przestały płynąć, oddech i tętno się uspokoiły. Miał rację. Znowu przestawałam czuć.
- Już? To dobrze. - mówiąc to otarł mi łzy z twarzy.
- Co się wtedy stało? Czemu jeszcze żyje?
- Powiedziałaś, że się nie boisz ... - spojrzałam na niego. Nic nie rozumiałam. Nic nie czułam, więc było w pewnym sensie jeszcze trudniej. - Musisz odpocząć, czeka nas dużo pracy. Śpij już. Śpij... - powoli robiłam się senna. Odpływałam w jego ramionach. - Śpij... czeka sen bez marzeń... - usnęłam.
Rano pamiętałam jeszcze jak odniósł mnie do domu. Jak przechodził przez okno, które nie wiedzieć czemu było otwarte, i jak kładł mnie do łóżka. Jak muskały mnie pióra.

Rankiem koło poduszki znalazłam na prędce nagryzmoloną, czarnym tuszem, karteczkę.
"Pierwsza w nocy. Otwórz okno." 
Uśmiechnęłam się. To będzie długi dzień, pomyślałam.



(ciąg dalszy nastąpi)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez tytułu 54

*** Każde słowo, a może i gest, nawet jeśli tylko cię głaskam, wciąż to nie jest to co trzeba,  zamiast tego jestem hukiem ka...