niedziela, 16 sierpnia 2015

Ta lekkość i jeden bez tytułu czyli 19



Późno już. -  Ale jeszcze widno.
Pada deszcz. – Ledwo kropi
Leje jak z cebra - Jak dla mnie kropi 
Przecież się boisz – Wcale nie.
Nie oszukasz mnie. – Ehh dobra boje się, ale lęk należy przezwyciężać.
... – Wygrałam

Blond włosy splotła w warkocz i schowała pod kapturem, po czym wyszła z domu. Ze słuchawek popłynęła kojąca jej umysł muzyka.
4... 3... 2... 1... start!
Kolejne drgania strun niosły ją w nocy. Wyłączyła się na otoczenie. Kochała ten stan. Czuła się wtedy wolna. Od wszystkiego. Nie myślała o niczym. Liczyła tylko rytm... i biegła.

Las. – To co?
Biegniesz? – Tak.
Ale zaraz będzie ciemno. – Ale jeszcze nie jest. Jak będzie to wrócę.
Ehh... – Co?
Nic. – Ok.

Porządnie się ściemniło.
Wyciągnęła słuchawki z uszu.
Spojrzała na zegarek.
Już po 22. Powinnaś wracać. – Tak, tak, tak ...
Stój. – Gdzie jestem...?

Dziwne.  Nie bała się, a chyba powinna. Przecież sama w środku lasu...
Ale tu nikogo nie ma, prócz mnie. – pomyślała – Nic mi się nie stanie. 
Usiadła na chwile na trawie. Las wieczorem jest taki inny. Bardziej tajemniczy. Groźniejszy. I przyciąga z większą mocą niż w dzień. Jest po prostu piękny. 

Zaczęło w niej wzrastać napięcie. Coś było nie tak... 
Wracamy - Mhmm
Teraz! - Tak
Usłyszawszy trzask, odwróciła się.
Ciemny kształt, powoli zbliżał się w jej stronę.
A potem wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko.
Przestała myśleć. Instynkt na chwilę wziął górę. Po prostu odwróciła się na pięcie i ruszyła sprintem.
Biegła najszybciej jak tylko potrafiła.
Ze strachu zaczęły palić ją płuca. Musiała się zatrzymać, ale nie mogła.
Oczy lekko zaszły mgłą.
Potknęła się, po czym sturlała z górki.
Tępe uderzenie.
Straciła przytomność.

Gdy się ocknęła leżała gdzieś pod liśćmi. Nie miała pojęcia ile czasu minęło... Zegarek się stłukł, a telefon wypadł... Powoli wstała i ostrożnie wspinając się po wzniesieniu, wróciła na ścieżkę.
Byle do domu – powtarzała w myślach.
Wyszła z lasu. Dopiero teraz zauważyła, że wzeszło słońce.
Przeleżałam tam całą noc. – O rzesz...
Całą noc!!! – ...
Do domu? – A gdzie indziej?!
Przebiegła przez polanę, potem skok przez strumień. I na ścieżkę do domu.
Tylko kawałek. – Tak, tylko kawałeczek.
Zrobiło się ciepło. Letni poranek. Przyjemnie... Już zapominała o nocy.
Była już niedaleko. Ta radość... Tylko kawałeczek.

Ale nie wróciła. Ani tego poranka. Ani następnego. Nie wróciła nigdy.
Rozmyła się w złotym świetle porannych promieni.

Wtedy w lesie, gdy spadła uderzając się, umarła.
Może to i lepiej...?  
Mogła spotkać ją gorsza śmierć – z rąk tego, który ją śledził od tak dawna ... 



***

Ulicą idę, lecę
Spokój wewnętrzny

Niezakłócony życiem miasta



Polami frunę biegnąc

Spokój wokoło

Zmącony emocjami wewnątrz



Szybuję

Mija mnie świat

Mijają mnie ludzie

Szybuję

Muzyka w moim ciele, niesie mnie gdzieś w przestrzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez tytułu 54

*** Każde słowo, a może i gest, nawet jeśli tylko cię głaskam, wciąż to nie jest to co trzeba,  zamiast tego jestem hukiem ka...