wtorek, 15 marca 2016

Z braku pomysłu na ładny tytuł brzmieć on będzie "Nie zawsze ma się szczęście, część 2."


    Jak prawie co wieczór, usadowiła się wygodnie na parapecie, ze szklanką gorącej herbaty. Ciepło letniej nocy nie miało znaczenia. Liczyło się tylko to przyjemne uczucie, gdy kojąca gorąc napoju rozchodziła się w żyłach. 
Biorąc kolejny łyk, rozkoszowała się delikatnie słodkawym zapachem, nagrzanego promieniami słońca, powietrza. Zamknęła oczy wyobrażając sobie, tę otulającą ją miękkość wieczoru. 
    Lubiła tę porę. 
Nie marzła, ani nie odczuwała gorąca. To było jak ... jedwab?
Tak ... ta pora zdecydowanie kojarzyła jej się z jedwabiem. Zaraz też przyszła jej na myśl tkanina, którą widziała ostatnio w witrynie jednego ze sklepów z włoską tkaniną. Pochwyciła kredki i zaczęła odtwarzać tamto wspomnienie. 
Zdecydowanymi ruchami ustawiała kolejne manekiny w oknach i budowała kamieniczki w dalszej części ulicy. 
W zamyśleniu oddawała się swojej pasji, z którego wyrwał ją dźwięk tłukącej się dachówki. 



    "Szlag" - pomyślał, słysząc jak o ziemię roztrzaskuję się niechcący strącona dachówka. Miał nadzieję, że dziewczyna nie zwróci na to większej uwagi. 
"Przecież to normalne, że dachówki, cegły i doniczki lubią same z siebie spadać na ziemię, nawet przy braku wiatru, chyba." 
    Odczekawszy chwilę, ostrożniej niż wcześniej, zaczął poruszać się w kierunku okna, w którym zwykle siedziała. 
Od czasu tego feralnego wieczoru, często tu przychodził. 
Popatrzeć...
Albo posłuchać jak spokojnie nuci zasypiając. 
Teraz też tam była. Marszcząc brwi, uważnie rozglądała się dookoła, a nie zobaczywszy niczego podejrzanego, wróciła do wcześniejszego zajęcia. 
Odetchnął z ulgą. 

    Dwie godziny później rysunek był skończony, a ona oddychając głęboko, drzemała oparta o framugę. Przybory wypadły jej z rąk cicho opadając na dywanik. 

    Uśmiechnął się lekko. 
Lubił na nią patrzeć.
Tylko wciąż nie potrafił zdecydować czy dobrze zrobił wtrącając się tamtego wieczoru. 
Mógł pozwolić, by wszystko działo się swoim rytmem. 
Mógł pozwolić "być albo nie być". 
Zamiast tego, znów wziął czyjś los w swoje ręce i zmienił bieg mającej się rozegrać się historii, stając się tym samym odpowiedzialnym za wszystkie tego konsekwencje, czyli również za nią. 
Miał nadzieję, że poznanie jej choć trochę, pomoże mu rozstrzygnąć wewnętrzny "spór moralny".
Westchnął zrezygnowany, a potem skoczył...

... wprost na parapet. Bezszelestnie przeszedł przez okno, jednocześnie ostrożnie biorąc ją na ręce i z nadzieją że się nie obudzi, zaniósł ją do łóżka. 
Rozejrzał się uważnie w poszukiwaniu koca, a gdy go nie dostrzegł, wziął wiszącą na oparciu krzesła bluzę i nią okrył ramiona dziewczyny. 

    Zbierając rozsypane rysunki przeklinał się w myślach za tak bezmyślne postępowanie. Pomyślał, że zrobił z siebie niańkę jakieś nastolatki, tylko dlatego że zachciało mu się heroicznego czynu... a jej głupiej łażenia na nocne spacery. 
Ale tak naprawdę wściekał się na wspomnienia. "A może to pomoże mu ją znienawidzić." 
Odłożył wszytko na biurko i zbliżył się do łóżka, chcąc ostatni raz tej nocy na nią spojrzeć. 

    Po poduszce rozsypały się jej blond włosy, które w tym świetle wyglądały na srebrzyste. 
"Nie jest źle" pomyślał, nadal będąc przekonanym, że w naturalnym kolorze jej lepiej. 

    Uśmiechając się, zniknął w ciemnościach, zabierając ze sobą jeden ze szkiców, który wypatrzył zbierając kartki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez tytułu 54

*** Każde słowo, a może i gest, nawet jeśli tylko cię głaskam, wciąż to nie jest to co trzeba,  zamiast tego jestem hukiem ka...