środa, 1 stycznia 2014

Chmury...







         Wiedzieliście, że chmury też potrafią mówić…?
Wypatrywaliście się kiedyś, w wolnej chwili, jakichś kształtów na nieboskłonie? Szukaliście wzrokiem delikatnych obłoczków płynących po rozmarzonym niebie? Jeśli tak i jeśli macie głęboką i wrażliwą duszę rozumiecie, o czym piszę.
        

          Chmury nie mówią wprost. Nie mówią wierszem, ani czystą prozą. One opowiadają nam niezwykłe historie zapisane na błękitnym papirusie białym piórkiem. Historie dawno zapomniane, które usłyszał kiedyś wiatr i senne marzenia powierzone niegdyś liściom drzew.  Snują opowieść o mężnych rycerzach, tajemniczych damach, niekończących się wędrówkach i o ostatnim spojrzeniu. A to, co zobaczysz, zależy tylko od Ciebie.  Chmury pokazują co, chcą, ale to Ty je odczytujesz i Ty słuchasz opowieści.


          Snują jedne z najpiękniejszych opowieści, ale tylko niektórzy ich słuchają. Tylko część z nas ma tę siłę, chęć i jest na tyle ciekawa, by poznać magię i niezwykłość, jaką w sobie kryją.

          Któregoś wrześniowego poranka, gdy jechałam do szkoły, opowiedziały mi dość osobliwą historię.
Światło poranka muskało moją twarz. Czułam jego ciepło pomimo szyby okna samochodu, przez którą musiało się przebić. Malowało na niebie niezwykłe obrazy – odzwierciedlenie świata, jaki stworzyła jesień wraz z wiatrem w ciągu kilku ostatnich dni, świata na pozór zwykłego, a jednak magicznego.  Spojrzałam w niebo tonące w oszałamiających barwach. Białe obłoki sunęły powoli po niebie zmieniając swoja postać w niezauważalny sposób. Dla kogoś innego byłyby pewnie tylko chmurami, oznaką nadchodzącego deszczu, lecz dla mnie były one otwartą księgą z baśniami.  Na początku jedynie się im przyglądałam, później zaczęłam słuchać, wczytywać się w ich przesłanie, którego do tej pory nie mogę pojąć, a które jest jedną z najpiękniejszych baśni, jakie usłyszał świat.

         Anioły… Dumne białe postacie na barwnym firmamencie. Stojące w szeregach, wolne od wszystkiego, przyglądają się wschodzącemu słońcu, nowemu dniu który wyrasta u ich stóp. W białych szatach, z podniesionym czołem, z siłą, która od nich bije, hardo dzierżą w dłoniach lśniące miecze. Czekają aż ktoś wezwie ich na pomoc, by mogło wypełnić się ich przeznaczenie. By mogły udać się na wieczny spoczynek. Naprzeciw nich stoi jeszcze jeden anioł. Trzyma w ręku chorągiew. Złociste promienie słońca malują na niej nadzieję. Ogarnia mnie nieodparte, błogie uczucie zachwytu.
Na moment postacie znikają mi z oczu za koroną drzew, a gdy znów mogę ujrzeć niebo nad sobą, nikogo tam nie ma. Zastanawiam się, czy może nareszcie, po tylu latach oczekiwań ktoś, wezwał je na pomoc…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez tytułu 54

*** Każde słowo, a może i gest, nawet jeśli tylko cię głaskam, wciąż to nie jest to co trzeba,  zamiast tego jestem hukiem ka...